Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Róża wchodzącym ładnie się pokłoniła.
— A to stół co się nazywa elegancko nakryty — powiedział bankier — szczerze panience winszuję...
Młoda dziewczyna zarumieniła się i zapytała:
— Jakie wina panowie pić będą?
— No, jakie, panie doktorze?
— O, tutaj jest w czem wybierać!... Piwnica w hotelu pod „Wielkim Jeleniem“ ma ustaloną renomę.
— Czy pija pan Bordeaux czy burgundzkie?
Na tym punkcie jestem filozofem.
— W takim razie spróbujemy i jednego i drugiego... Niech panienka każe podać butelkę Volnage i butelkę Saint-Emilien.
— Z po za fasek — dorzucił, śmiejąc się doktor.
Róża wybiegła, a za chwilę powróciła z przekąskami na tacy i dwoma omszałemi butelkami obiecującego pozoru.
Pospieszamy dodać, że pozór nie był wcale zwodniczym, że wino, jak to mówią, warte było buzi.
— Doktorze — rzekł bankier, skoro zajęli miejsca przy stole — powiedz mi z łaski swojej, co to za egzekucja ma się odbyć tutaj rano na placu, i skąd tak żywo zajmuje ciekawość ogólną, że aż okna wynajmują?
— Bodaj szanowny panie — odpowiedział doktor — że sąd kryminalny nie miał jeszcze do sądzenia sprawy tak dziwnej i tak tajemniczej...
— Naprawdę?
— Tak utrzymują ci wszyscy, którzy byli na posiedzeniach. A muszę przyznać, że i ja zajmowałem się tą sprawą z gorączkową ciekawością.
— Idzie zapewne o jakie morderstwo, skoro sąd wydał wyrok śmierci...
— Tak jest, o morderstwo...
— Czy może mnie pan objaśnić, w jaki sposób zbrodnia została popełnioną?...
— Najdoskonalej... Nad brzegiem Sekwany, o parę set metrów od ostatniego domu w Melun, istnieje prześliczna posiadłość, właścicielem której był elegancki młody człowiek