Przejdź do zawartości

Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

formułek. Kilkanaście wierszy pisanych z Paryża, San Sebastian, Rzymu, Viareggio, Korfu czy wyspy Wight, oto wszystko. A miejscowości te, z których piła ongiś piękno ziemi, siały się teraz, bez niego pustemi jeno nazwami.
Kochała dotąd swą siedzibę dlatego, że tutaj przyszedł na świat, teraz znienawidziła ją po jego stracie. W jakiż sposób i dlaczego go straciła? Ryło to jej zgoła niezrozumiałe, chociaż dumała dniem i nocą.
Nikt nic mógł dać wyjaśnienia, myśl żadna nie niosła światła. Stojąc przed murem, patrzyła weń tępo, a rozpacznie, nie słysząc z poza niego najlżejszego odgłosu. Wszystko co jej mówiono, miała za kłamstwo i śmieszność.
W sypialni jej wisiał portret dwudziestoletniego Krystjana przez szwedzkiego mistrza malowany. Był bardzo podobny, toteż uwielbiała go. Jednej nocy zdjęła portret ze ściany, postawiła na stole obok lampy i skulona w fotelu, z podpartą rękami głową wpatrywała się weń z pożądliwem nabożeństwem.
Zadawała mu pytania, nie otrzymując odpowiedzi. Chciała chwycić w dłonie tę głowę, ale twarz widna na płótnie uśmiechała się dwuznacznie i odpychająco, jak zawsze. Radaby była płakać, ale przeszła przez życic surowo, bez wzruszeń, przeto Izy nic słuchały jej.
Rano zastała ją służąca przed obrazem, który uśmiechał się obco i dwuznacznie.

6.

Joanna pisała Krystjanowi:
— Minęły dwa miesiące od rozłąki naszej. W tym czasie los nas prześladuje w sposób bardzo wydatny. Ojciec popełnił samobójstwo i dlatego wezwano mnie