Przejdź do zawartości

Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bo póki ją grzechowe pęta w ciele gniotą,
Nie możemy zwać śmiele doskonałą cnotą.
Siłuż dziś słońcy zowie wzrok człowieczy miałki
Gorzej dymu przed Bogiem kurzące zbutniałki?
Dymem wszystkie cielesne grzesznych ludzi względy.
Nie będzie dym bez ognia, a ogień że kędy?
Spyta kto. W piekle — rzekę — stamtąd, jako z kuchnie,
Skoro się sadze zajmą, kominem wybuchnie.
Dyabeł miechami robi i już tego blizko,
Że obróci w żałosne świat pogorzelisko.
To tylko, co odleje miłosierdzie boże
Krwią synowską, od ognia cało zostać może.


Ochota nierozmyślna wstydu przyczyną.

Nie radziwszy się pierwej zwyczajnie szafarza,
Ktoś w Rzymie na wieczerzą zaprosił cesarza.
Tuszył, że się wymówi, a skoro się stawi,
Kurę przedeń, chleb i ser, więcej nie postawi.
Widząc w nim konfuzyą, rzecze cesarz skromnie:
Nie wiedziałem, żeś miał tę podufałość do mnie;
Za wieczerzą dziękuję. To w zysku odnoszę,
Że jutro smaczniej obiad zjem, na który proszę.


Wół do siodła, koń do pługu.

Wół gnuśny siodło, jarzmo wspaniały koń woli:
Chłopi teraz pilnują wojny, szlachta roli.
Powinien za odmianą stan chodzić natury:
Słuszna chłopów na szlachę, a tych postrzydz w gbury,
Którzy wojny nie służąc, na grzbiecie kirysu
Nie dźwigawszy, pilnują, Gdańska, Wisły, flisu.