Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tymczasem noc zapadała i nocować trzeba było w lesie, bo tak najbezpieczniej było. Pan Heliasz już dawno usnął a tylko postękiwał od czasu do czasu, bo pewnie Tatarzy mu się śnili, pan Grygier jeno się kiwał siedzący i nam się też spać bardzo chciało. Ale że, jak to mówią, strzeżonego Pan Bóg strzeże, tedy my za tą mądrą regułą idąc, straże nocne między sobą poznaczyliśmy, i zawsze jeden z nas pięciu młodych miał przez jedną godzinę czuwać.

Zasłyszał to Grygier, jako się o to umawialiśmy i ani go odwieść od tego, aby i on do straży należał, a wyciągnąwszy szablę, począł dużymi kroki sam i tam chodzić po polanie, ale nam spać nie dał, zawsze coś mając do zapytania, bo się bał bardzo, aż wreście złotniczek go zluzował i już spokój mieliśmy.