Przejdź do zawartości

Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jaciela mojego Gerwida, którego lekarstw sam doświadczyłem skuteczności, czyżbym mógł się popisywać z jakiemi radami? rzeknę ze skromnością,
— Mości książe, powie Gerwid, jeszcze raz powtarzam, co już nieraz zaręczałem: w jego głowie mieści się wszystko, co tylko najmędrsze książki w sobie zawierają; w mojéj pozostało tylko echo tego co on wie w zupełności; jeżeli kto, to on może skupiwszy swej ogromne światło w jedno ognisko, wymyślić środek od nas tak upragniony, odżywienia cię, a może nawet odmłodzenia. Daj mu książe tylko czas do namysłu, a ręczę za skutek. Nie na darmo sprowadziłem go z tak daleka, i nie na darmo wyleczyłem go ze wszystkich wspomnień, tłumiących jego wiedzę. Na to tu jesteś Nafirze, żebyś nam postawił na nogi naszego dobroczyńcę księcia wielkorządcę, od tego zawisł los twój na księżycu.
Teraz dopiero pojąłem, dla czego jestem przyciągniętym z ziemi na księżyc, i zakłopotany podrapałem się rękoma i skrzydłami w głowę.
— Ha! rzekłem, twórczości świętą iskrą przejęty, jest tu jednakże w téj głowie jakaś mała myśl, z której może się wyrodzić cóś, do odkrycia pożądanego środka prowadzącego.
— Nie mówiłem mości książe? zawoła Gerwid, zacierając ręce i bijąc się radośnie w skrzydła.