Przejdź do zawartości

Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

srogo chłoszczesz sługę Twego?... Zawsze szedłem za głosem mego sumienia, nigdy nie zajmowałem się osobą. zbrodniarza lecz jego przestępstwem. Raz, kiedy miałem wystąpić przeciw bogatemu zabójcy, rodzina jego ofiarowała mi znaczną sumę, jeżeli znajdę okoliczności łagodzące. Odmówiłem i głowa zabójcy spadła... Innym razem, kiedy ścigałem sądownie bankiera fałszerza, krewny jego, minister, zażądał umorzenia sprawy. Nie chciałem, i fałszerz poszedł na galery... Nie byłem ani chciwy, ani przedajny, dlaczego chłoszczesz tak srogo uczciwego człowieka?.
Nagle wzdrygnął się; jakiś głos szyderczy przemówił w nim, czy poza nim:
— A Sayelli?
Hrabia Besnard odwrócił się i ujrzał przed sobą Chrystusa na krzyżu... Syn Boży patrzył na niego surowo, zdawało się, że to otwarte jego usta przemówiły przed chwilą...
Starzec patrzył osłupiały, strwożony i rzucił się twarzą na ziemię. Modlitwa przepełniała teraz jego serce, podobna do lawy ognistéj; bielmo spadło nakoniec z jego oczu.
— O tak, Tyś jest Sprawiedliwością wiekuistą, Tyś Bogiem prawdy, który brzydzi się pobielanemi grobami i sumieniem Faryzeuszów!... Savelli! Krew jego zbryzgała moje szaty sędziowskie, moje ręce uczciwego człowieka, całe moje jestestwo, dusi mnie zatapia!... Sayelli! Dostałem nagrodę za to morderstwo i teraz jeszcze korzystam z jego owoców... Sayelli! niezbadane są wyroki Twoje, nieubłaganą sprawiedliwość!