Przejdź do zawartości

Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Baronowa Heimerth, z domu Ołęcka; należy do wszystkich możliwych komitetów i stąd ją znam.
— Musi być bogata, jak Vanderbildt, sądząc po toalecie.
— Ah, ogromnie bogata. Liczą ich przeszło na milion dochodu.
— Fiu! fiu! połowę naszej arystokratycznej »todte Hand« schowaliby w kieszeń. Czy to nie Niemiec ten Heimerth?
— Pół Niemiec, pół Polak, bardzo tęgi i rozumny człowiek.
— Mają dzieci?
— Nie. Wiem, że miało coś być, ale ona namiętnie konno jeździ i zaszkodziła sobie. Podobno już nigdy mieć nie będą. Nie potrzebują też odkładać, bo nie mają dla kogo i to jest zupełna feerya, jak ona żyje. Byłam u niej parę razy: czysta Szeherezada.
— Świeci też od brylantów, jak lampa — wtrącił Przerwic. — Na froncie musiała mieć z pół miliona.
— Cjocja Nascja też ma piękne brylanty — wmieszała się do rozmowy panna Mignon. — Rano włoży buty po kolana, zakasa suknię, weźmie szpicrut w ręce, sjądzje na koń i jezdzji po folwarkach, a potem wezmie aksamity, kładnie kolczyki i ręce w białych rękawiczkach na podołek i sjedzji.
— Na tym koniu? — spytał Morski.
— Nje! W salonje. Przyjmuje.
Pani Laura skinęła na siostrę i odszedłszy z nią parę kroków na bok, rzekła:
— Widzisz Bisza, zdaje mi się, że mi się uda.