Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Eh, co tam będziemy grać w słowa. Za to, że pani ma taką śliczną i miłą pannę Elę. Pani się cieszy.
— A cieszę się.
— Z czego?
— Z tego, że nam dobrze.
— Wie pani, że naprawdę mnie przynajmniej jest prawie tak, jak dobrze. Ale ja wiem, że to mi się zdaje tylko.
— Dlaczego? Trzeba tylko chcieć, aby było dobrze. Możebyśmy już wstali? — rzekła głośno do całego towarzystwa. — Elu, opadły ci włosy. Chodź do garderoby, to ci poprawię.
W sali już, w parę minut później, Rdzawicz ujrzał zbliżające się panią Laurę i Elę, w towarzystwie dosyć wysokiej kobiety, o włosach rudych, ciemnych brwiach i oczach, z przepysznymi brylantami w uszach, dyademem z pereł i brylantową gwiazdą we włosach, z olbrzymim brylantem między koronkami u gorsu i olbrzymiemi brylantowemi spinkami na ramionach, które w oryginalny sposób niby spinały tam krótkie naramienniki wygorsowanej sukni srebrzystego koloru. U gorsu miała pęczek storczyków.
Rdzawicz poznał, że była to ta sama ruda kobieta o ciemnych brwiach i ciemnych oczach, którą spotkał u wejścia.
— Panie Romanie — rzekła pani Laura — baronowa Heimerth, dama komitetowa dzisiejszego rautu, życzyła sobie pana poznać, ma do pana interes. Pan Rdzawicz — przedstawiła go baronowej.