Przejdź do zawartości

Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W bezstronnym sądzie, jak para dobrana,
Rygor, Łaska dzierżą szale;
Przez Pokój błogość, po kraju rozlana. —
W blasku słońca, niw jesienny
Obszar, w kłos odziany plenny,
Świetnie swe kołysze fale.

Ślimaki[1] czarną pierś nurzając w tonie
Białe skrzydła wytężają,
I śpiesznie dążą ku Ryngowej stronie
Z bogactwy różnorodnemi,
Które skarby jego ziemi
Zawsze hojnie opłacają.

Pokój Swobodę tu stale miłuje,
Nikt nie zna, co ucisk znaczy:
Ojca-monarchę lud cały szanuje;
Każdy kto na tyngu stanie,
Wynurzając swoje zdanie,
Smiało przed nim się tłumaczy.

Tak zim trzydzieści kraju Nordlandzkiego
Strzeże Ryng mądrością słynny;
Nikt bez pociechy nie wrócił od niego
Do swojej skały rodzinnej;
Co dzień w modłach ludzi głosy
Imię jego szlą w niebiosy.

Król złote krzesło od stołu odpycha —
Czeka gromada życzliwa;
Król patrzy smutnie, z głębi duszy wzdycha,
I przed druhy walecznemi,
Co są murem jego ziemi,
W takie się słowa odzywa:


  1. Okręty kupieckie zwano powszechnie ślimakami (snäckar). Różniły się one od wojennych (od smoków) równie kształtem budowy, jak kolorem żagli, które