Przejdź do zawartości

Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jesteś Frytjof; jużem zgadł to gdyś krok pierwszy zwrócił ku mnie;
Stary Konung dawno zbadał, co gość młody krył rozumnie.

»Powiedz wszakże: czegoś przyszedł niosąc lice zatajone?
Chciałżeś porwać Ingeborgę? małżonkowi wydrzeć żonę?
Na gościnnej Cześć biesiadzie czyż się zjawia bezimienna?
Tarcza jej, jak słońce, jasna — twarz odkryta i promienna.

»Sława grzmiała o Frytjofie, że drżą przed nim ludzie, bogi,
Że zuchwale kruszy tarcze, pali świątynie bez trwogi.
Więc myślałem, z tarczą wojny on do mego kraju wpadnie;
Aż tu widzę: w kostur zbrojny, milczkiem on się w dom mój kradnie!

»Czego nadół spusczasz oczy? i jam przecież był młodzieniec;
Żywot nasz — to walka wieczna; młodość — berserk zapaleniec!
Trzeba sciskać ją tarczami, aż przestanie razić szałem! —
Doświadczyłem — żal mi ciebie! — Zgoda! Wszystko zapomniałem!

»Jużem stary — prędko muszę zejść i usiąść pod kurhanem —
Wtedy żonę weź jak swoję, kraju mego zostań panem,
A tymczasem bądź mi synem, ja ci będę ojcem drugim;
Nas ochronisz i bez miecza — koniec, koniec zajściom długim.«

— »Nie jak złodziej w dom twój wszedłem (ponuro Frytjof zawoła),
Jeśli-ć zechcę wydrzeć żonę, któż mi tu przeszkodzić zdoła! —
Chciałem jeno raz ostatni spotkać się z obliczem miłem,
I szalony! tylko ogień, co przygasał, roznieciłem!

»Królu, zbyt tu bawię długo! pora tułać się nanowo!
Niezbłaganych zemsta bogów, wisi wciąż nad moją głową!
Balder, bóstwo jasnowłose, którem cały świat oddycha,
Mnie jednego nienawidzi, mnie jednego precz odpycha!

»Och, spaliłem-bo dom Jego! — świętokradzcą[1] słynę w świecie!
Przy imienia mego wzmiance milknie uczta, płacze dziecię!

  1. Słowa oryginału Varg i Veum są Staroislandzkie i znaczą: Wilk w ko-