Przejdź do zawartości

Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem się liczniejszego zebrania na probostwie; krewni moi: Campbellowie z Kilrennet, z Dunswire, z Minek i inni zamożni, znani gentlemeni cenili bardzo towarzystwo jego. Dla wyjaśnienia ci ostatecznie wszystkiego masz tu ów niby testament, list, podpisany własną ręką nieboszczyka.
Podał mi kopertę zaadresowaną w te słowa:
„Do rąk Ebenezera Balfour’a właściciela „Gajów”, pismo niniejsze wręczone zostanie przez syna mego Dawida Balfoura“.
Serce moje uderzyło silniej wobec nadziei świetnej przyszłości, zapowiadającej się dla chłopca szesnastoletniego, syna biednego nauczyciela wiejskiego.
— Panie Campbell — wyjąkałem — cobyś pan zrobił, gdybyś był na mojem miejscu. Czybyś poszedł?
— Nie wahałbym się ani jednej chwili — odpowiedział pastor. — Młody chłopak, jak ty, może dojść do Cramond, niedaleko Edynburga, w dwa dni. Jeżeli twoja prześwietna rodzina zechce, czego nie przypuszczam, wyrzucić cię za drzwi, za drugie dwa dni powrócisz do mnie na probostwo. Wolę spodziewać się jednak, że doznasz dobrego przyjęcia i że, jak ci to przepowiadał twój ojciec, wyjdziesz z czasem na wielkiego człowieka. A teraz, chłopcze — dodał — sumienie nakazuje mi przestrzedz cię w chwili rozstania, iżbyś miał się na baczności przed pokusami tego świata.
To rzekłszy, rozsiadł się wygodnie na pniu ściętego drzewa, chustkę do nosa założył za kapelusz, zasłaniając się w ten sposób od pa-