Przejdź do zawartości

Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Doprawdy, nie mogę sobie tego pomieścić w głowie: stryj i miłość.
— Zapominasz, że stryj twój nie zawsze był starym i, co cię więcej zdziwi, nie zawsze był brzydkim. Miał wytworną, miłą postawę, ludzie przystawali, aby oglądać się za nim, gdy przejeżdżał na swym ognistym koniu. Widywałem go i ja i, wyznać muszę, nie bez pewnej zazdrości. Sam byłem nieładnym chłopcem, a w owych czasach ładna powierzchowność stanowiła więcej, niż teraz.
— Brzmi to jakby sen — zauważyłem.
— Lecz to jeszcze nie wszystko, gdyż obdarzony był umysłem, który zdawał się obiecywać wiele w przyszłości. Pierwszy fałszywy krok popełnił w roku 1715, gdy pobiegł połączyć się z rokoszanami. Ojciec twój udał się wślad za nim, znalazł go ukrytego w rowie i sprowadził napowrót, ku wielkiej radości rodziny i całej okolicy. Lecz najgorsze skutki sprowadziło na nich to, że obaj młodzieńcy zakochali się w tej samej kobiecie. Ebenezer, zepsuty i podziwiany, pewnym był, że zwycięży, lecz gdy spostrzegł, że się omylił, wrzeszczał, jak paw. Zapełniał sobą całą okolicę: już to leżał chory, otoczony swą naiwną rodziną, całą we łzach, już to jeździł z jednej oberzy do drugiej i głośno rozprawiał o swych miłosnych zawodach wobec Toma, Dick’a i Harry’ego.
— Twój ojciec, Dawidzie, był dobrym człowiekiem, lecz słabego, bardzo słabego charakteru. Znosił czas jakiś cierpliwie wszystkie te szaleństwa, aż pewnego dnia wyrzekł się swej damy.