Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jednak, i miłość bliźniego, i niepospolite zaparcie się siebie, wchodzą tu także w grę. Jest w tem wszystkiem coś szlachetnego; może nie wedle nauki Chrystusa, lecz po ludzku szlachetnego. Z wszystkiego co słychać, nawet Alan Breck może wzbudzić szacunek. Nie jeden faryzeusz, uczęszczający w swej parafji do kościoła, i cieszący się uznaniem u ludzi, jest gorszym człowiekiem, niż ten zbłąkany bojownik, nie oszczędzający krwi ludzkiej.
Uśmiechnął się i dodał: — zapewne myślisz sobie w duchu, że ja zbyt długo przebywałem między góralami?
— Wcale tego nie myślę — rzekłem na to — i ja widziałem u nich wiele rzeczy godnych podziwienia, a zresztą Campbell, z pochodzenia, jest także synem Górnej Szkocji?
— Tak, to prawda, jest to bohaterska krew.
— A co robi agent królewski Colin Campbell? Słyszałem, że użył przemocy do wypędzenia farmerów?
— Tak jest, — odrzekł, lecz mówią, że to się nie udało. Najprzód, James udał się do Edynburga, i za pośrednictwem prawa wstrzymał dalszą akcję. Następnie zjawił się Colin Campbell znowu, wziął górę wobec baronów Państwa, i słychać, że pierwsi dzierżawcy mają jutro ustąpić, ulegając przemocy. Za-