Przejdź do zawartości

Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szłość; jeśli się nie zgadzasz, rozstańmy się na zawsze, tu, w tej chwili. Odjadę, wyrzucając sobie swoją nierozwagę. Uwierzyłem twemu słowu, sprzeniewierzyłaś się najświętszym ślubom. Mam nadzieję, że słuszna wzgarda obudzona twą zmiennością zdoła mnie uleczyć z miłości, która od zbyt dawna jest nieszczęściem mego życia.
Helena zalała się łzami:
— Wielki Boże! wykrzyknęła z płaczem, cóż za cios dla matki!
Zgodziła się wreszcie.
— Ale, dodała, mogą nas spostrzec kiedy będziemy wychodzili lub wracali; pomyśl, co za zgorszenie, pomyśl o okropnem położeniu w jakiem znalazłaby się matka; poczekajmy aż odjedzie.
— Sprawiłaś, że zwątpiłem w to co było dla mnie najświętsze: twoje słowo. Jutro wieczór będziesz moją żoną, lub widzimy się w tej chwili ostatni raz z tej strony grobu.
Biedna Helena zdołała odpowiedzieć jedynie łzami. Gnębił ją zwłaszcza stanowczy i okrutny ton Juljana. Czy w istocie zasłużyła na wzgardę? Czy to był ów kochanek niegdyś tak powolny i czuły? Wreszcie zgodziła się; Juljan odszedł. Od tej chwili Helena czekała następnej nocy w męczarniach rozdzierającego lęku. Gdyby się przygotowała na pewną śmierć, boleść jej byłaby mniej dotkliwa; mogłaby znaleźć nieco otuchy w myśli o Juljanie i o tkliwem przywiązaniu matki. Reszta nocy zeszła jej na najsmutniejszych wahaniach. Były chwile, że chciała wszystko wyznać matce. Kiedy nazajutrz stanęła przed nią, była tak blada, że matka, zapominając o wszelkich postanowieniach, rzuciła się w ramiona córki, wołając:
— Co się dzieje? wielki Boże! powiedz, coś ty uczyniła, albo co masz uczynić? Gdybyś wzięła sztylet i utopiła mi go w sercu, mniejbyś mi zadała bólu niż tem okrutnem milczeniem.
Helena tak żywo uczuła tkliwość matczyną, tak jasno widziała że matka nietylko nie przesadza swych uczuć ale raczej je po-