Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Wyspiański-Klątwa.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.

Zrąb trza zbudować z ciężkich kłód
i drew narzucać do tej studnie
i szczap jodłowych...

MATKA.

Widziałam brzemion dwa gotowych
złożonych hań w drewutnie.

KSIĄDZ.

Na stos niech wstąpią...
..............
Mówić mnie o nich to okrutnie,
o matko, matko, dzieci, ona,
byłaby wtedy ocalona.

MATKA.

Ogień je żywy miałby chłonąć,
mieliżby, jako świece żywe,
w straszliwych mękach spłonąć.

KSIĄDZ.

O matko, matko, dzieci, ona,
byłaby wtedy wybawiona.
Mówić mnie o nich to straszliwe.
..............
Wyznać jej....?!

MATKA.

Przebóg! — Przeszło mrowie.
..............
Niechajże nigdy się nie dowie,
gdy zagrożone Szczęście twoje
i duszy twej zbawienie;
niechajże idą w zatracenie