Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeźli ta namiętność znalazła kiedy miejsce w jego sercu, odparła hrabina, czas, rozum i nauka dawno ją już z niego wyrugowały. Salcéde nie jest już dzieckiem.
— Co ty mówisz? zawołała baronowa. Spytaj go, on ci powie, czy zapomniał. Być może, że tak jak w dwudziestym roku nie śmiałby ci wyznać swojej miłości, ale patrz na niego, gdy ci odpowiadać będzie.
— Nie myślę go zapytywać.
— Ale wie o moich projektach i naznaczyłam mu tu dziś schadzkę, żeby się los jego nareszcie rozstrzygnął. Czas już Rolando dać pokój tym uczuciom bezinteresownej przyjaźni. Bądź odważną, pozwól mu powiedzieć, jak chce urządzić wasze przyszłe życie bez żadnego uszczerbku dla nikogo. Bądź pewna, że to jedyny sposób doprowadzenia Gastona do przyjęcia jego adoptacji.
— Mylisz się; Gaston powiedział raz nie, i od pięciu dni głuchy jest na nasze prośby. Kiedyś, może, gdyby Alfons się nie ożenił, Gaston przystałby na to dla swoich dzieci, ale dziś próżne to marzenie; długo trzeba będzie patrzeć na Gastona, jak na wieśniaka i cieszyć się tylko kilkomiesięcznym co roku z nim pobytem. Salcéde się zbliża, więc kiedy chcesz, posłuchaj co mu powiem.
— Pamiętaj tylko powiedzieć mu prawdę.
— Jaką prawdę?
— Że kochasz go oddawna. Wtedy gotów wymyśleć cuda, ażeby pogodzić twoje szczęście z szczęściem twoich dzieci.
— Że go kocham! Ha, więc powiem mu. Zostań, usłyszysz prawdę.
— Przedemną nie wolno! Spodziewam się, że ci ją wydrze przemocą; opuszczam was.