Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

działa się z nim w Paryżu, że szukali oboje za Nicejką, że Salcéde znalazł ją w Villebon. i nietylko wymógł na niej wyznanie, ale uzyskał nawet pisemne dowody. Kosztowało to wiele markiza, ale nie żałował pieniędzy. Byłby bez namysłu oddał cały swój majątek. Potem chodziło o wyśledzenie, co zrobiłem z Gastonem, wziąwszy go od mamki. Śledzono każdy mój krok i wiedziano, kiedy wyjechałem do Flamarande, aby przygotować miejsce na przyjęcie trumien, wysłanych po sprzedaży Sévines. Salcéde pojechał za mną i przebrany za chłopa, porozumiał się łatwo z dawnym swoim znajomym Ambrożym Ivoine, który poznawszy mnie wybornie „pod Fjołkiem,“ pokazał mu bez trudu Gastona i pozwolił mu uściskać go prawie w mojej przytomności. Od tej chwili uwiadomiono panią Flamarande o wszystkiem. Tutaj umieszczę jednę z karteczek Rolandy do Berty, odnoszących się do tych czasów i odesłanych Sacédowi, który umieścił ją osobno razem z innymi listami od jednej do drugiej.
„Moja droga Berto, mój aniele stróżu, i on, mój wybawca, moja opatrzności, pocieszyciele moi, bądźcie błogosławieni!.
„Wynaleźliście go! On nie umarł i nie jest wygnany z rodzicielskiego domu. Jest zdrów, piękny szczęśliwy i ponieważ jest tam. Oddadzą mi go; ojciec jego odda mi sprawiedliwość. Nie spodziewam się żadnych od niego tłumaczeń, ale moje postępowanie przekona go, jak mnie niesłusznie posądzał. Zresztą bądź co bądź, prawa mego starszego syna nie mogą być zapoznane i przyjdzie dzień... Ale ja będę go wpierw widzieć, ja muszę go uściskać, moje ukochane dziecię! Pojadę do was tajemnie, tak, że nikt o tem wiedzieć nie będzie. Muszę i tego widzieć, co mi go odnalazł; chcę mu podziękować i rozgrzeszyć go... Niech nie myśli o niczem, tylko o szczęściu,