Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niej, i zadowolnił się później osobą mniej chciwą, ptakiem niższego lotu. Zagospodarował się u niej t j. najął na jej imię osobne mieszkanie gdzie zbyt jej było dobrze — aby miała dawać powód do małych, przemijających a drażniących zazdrości. Hrabina wiedziała o tym stosunku ale przyjmowała to spokojnie, a ta jej obojętność przekonywała mnie, że kochała innego. Lecz jak owładnąć tą straszną tajemnicą? Jak dowieść tego, o czem byłem najsilniej przekonanym? Sledzenie tajemnicy tej stało się we mnie namiętnością. Daremnie szukałem jej źródła — daremnie pytałem sam siebie dla czego sam się dobrowolnie na ciągłe skazuję utrapienia i męki, wyznam, że obawiałem się czy na dnie duszy nie znajdę uczucia z którego nie chciałem zdawać sobie sprawy. Czy obawa ta była uzasadnioną? Dalszy tok opowiadania to okaże, a dowiedzie też, że chciałem tylko działać w interesie prawdy i moralności i nie zapoznałem obowiązków wiernego sługi. Nie jeździłem więcej do Flamarande, a że zobojętniałem dla Gastona zupełnie, wiedząc iż zdala opiekuje się nim matka a pan Salcéde czuwa nad nim z bliska, nie pisywałem już do Michelin’ów i nie zasięgałem żadnych wiadomości od Ambrożego Ivoine. Ale od czasu smutnego zajścia w Sévines, czułem potrzebę ukochania jakiegoś dziecięcia, pomimo wstrętu mego do małżeństwa. Przywiązałem się więc całą duszą do tego, którego odtąd uważać począłem za jedynaka. Roger stał się mojem bożyszczem, teraźniejszym i przyszłym panem, moją dumą i pociechą. Rozpieszczone to dziecko było zachwycające. Muszę oddać matce wszelką słuszność, że go kochała gorąco, żyła tylko przy nim i dla niego. Ale czy ulegnie obowiązkowi poświęcenia mu syna starszego? Czy nie podniesie później głowę, a oskarżywszy swego męża o wyrządzoną jej zniewagę, czy nie zawezwie w potrzebie pomocy pra-