Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wadziły do niczego gdyby nie nagła myśl zapytania się Zuzanny, czy pan Salcéde bardzo się zmienił po swojej chorobie.
— Zmienił się niestety, odpowiedziała, jego czarne piękne włosy zbielały jak śnieg!
— Więc wygląda jak starzec?
— Nie, zawsze jest piękny i młody, i kto wie czy z swoją śnieżną głową nie jest jeszcze piękniejszy i oryginalniejszy jak wprzódy; ale jeśli nie umarł, co najprawdopodobniejsze, mógł sobie tak jak wielu innych ufarbować włosy.
Pewny już swego, wróciłem do hotelu Flamarande. Była jedenasta; hrabia ukazujący się rzadko w swoim klubie, jeszcze tego dnia ztamtąd nie wrócił. Pani w swoim pokoju zajęta była ułożeniem do snu Rogera i zakazała wchodzić do siebie.
Prosiłem Julji, żeby mi wyrobiła u pani chwilkę rozmowy i po chwili zaprowadzono mnie do małego salonu. Co mnie skłaniało do tej rozmowy z hrabiną? Była to jakaś nieokreślona, ale nieprzeparta potrzeba, bo w skołatanym tylu walkami umyśle, nie miałem jasno sformułowanych zamiarów. Zaledwie mogłem upozorować moje żądanie; miałem je zastosować do sposobu, w jaki myślała mnie przyjąć.
Ubrana w bieli, z rozsianemi blado-różowemi kokardami z morowej wstążki po koronkowym penioarze. wyglądała tak uroczo, że patrząc na nią, zaparłem oddech w sobie. Spodziewałem się zostać ją w ciepłym kaszmirze, bo wiedziałem, że łatwo ziębła, ta lekka tualeta nie odpowiadała domowemu ubraniu w zimowej porze. Myślałem, że ze spaceru wróciwszy, będzie jeszcze przemokłą i zziębniętą. Czy rozmarzony umysł uczynił ją nieczułą na przykre powietrze?
Czytała, a raczej udawała że czyta, bo słysząc otwierające się drzwi, rzuciła książkę zamkniętą na