Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mać, ale pomimo całej zręczności w ukrywaniu prawdy duma jego nie pozwoliła mu nagiąć się do pospolitego kłamstwa.
Widząc, że nie ma teraz wyjścia, uważał za rzecz stosowniejszą wybuchnąć gniewem niż wprost dać odpowiedź. Powiedział więc żonie, że jest szaloną i że zamiast znosić swoje nieszczęście z godnością, biega po drogach, wypytuje się chłopów, i radzi się szarlatanów. Wyszydził jej wiarę w jasnowidzenie, zarzucał jej, że zaniedbuje żyjącego syna dla jakiejś mary i rozkazał aby na jutro była gotową do podróży do Włoch. Nie mógł pozwolić na to żeby przed ludnością Sévines składała smutne dowody swego szaleństwa.
— Mój Boże! wyjęknęła przerażona hrabina, i ty gniewasz się za to, że staram się wyszukać naszego syna!
Twojego syna, odpowiedział hrabia, szukano wszędzie z największą gorliwością i już go nie znajdą; poddaj się woli bożej.
A czując, że choćby jedno jeszcze słowo hrabiny wywoła w nim nowy wybuch gniewu; wyszedł z pokoju pociągając mnie za sobą. Zdawało mi się, że słowa „twojego syna“ wypowiedział hrabia z zanadto znaczącym naciskiem. Czy i panią uderzyło to tak jak mnie? A przebiegła Julja czyż nie mogła się ztąd czego domyśleć? — Zdradziłeś się panie hrabio, rzekłem wszedłszy z nim do gabinetu.
— Cóż ztąd? odpowiedział w najwyższym gniewie rzucając o ziemię pyszny kałamarz z sewrskiej porcelany tak, że się w kawały rozprysnął; czyż nie czas już, żeby zrozumiała, że nie jestem głupcem i żeby sobie raz już dała spokój temu ciągłemu prześladowaniu mnie? Albo jest zbyt naiwna albo nadto zuchwała! Niech wie, że jestem jej sędzią i niech zuje, że jest pod moją władzą!