Przejdź do zawartości

Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ponieważ co? — spytała z niejasnem przeczuciem niebezpieczeństwa.
— Ponieważ znalazłem odpowiednią osobę — rzekł doktor stanowczo — i chcę ją adoptować dziś po południu.
Anastazya patrzyła nań jak po przez mgłę.
— Straciłeś zmysły — rzekła, a w głosie jej drgnęło coś, niby zapowiedź burzy.
— Bynajmniej — odparł — władam niemi doskonale. A oto dowód: zamiast starać się upozorować moją zmienność, wolałem, aby cię z góry przygotować, uwydatnić ją jeszcze silniej. Poznasz po tem, spodziewam się, filozofa, który ma niewysłowione szczęście nazywać cię swą małżonką. Fakt jest, że w rachubach swoich nie liczyłem się z trafem. Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę mego rodzonego syna. Otóż, przeszłej nocy znalazłem go. Nie twórz się niepotrzebnie, moja droga. Niema w nim ani kropli mojej krwi, o ile mi wiadomo. To jego umysł, kochanie, jego umysł nazywa mię swym ojcem.
— Jego umysł? — powtórzyła z cichym śmiechem, środkującym pomiędzy szyderstwem, a atakiem hysterycznym. — Jego umysł, doprawdy! Henri, czy to jest idyotyczny żart, czy zwaryowałeś? Jego umysł. A cóż mój umysł?
— Słusznie — odpowiedział doktór, wzruszając ramionami — trafiłaś w samo sedno. Będzie on, niestety, wyjątkowo antypatycznym dla mej zawsze ślicznej Anastazyi. Nigdy go ona nie będzie mogła zrozumieć; nigdy on jej nie zrozumie. Poślubiłaś zwierzęcą stronę mej natury, moja droga, ale to moja duchowa strona czuje swe pokrewieństwo z Janem-Maryą. Tak dalece, że, aby być zupełnie szczerym, ja sam patrzyłem nań z pewną obawą. Pojmiesz łatwo, że oznajmiam ci prawdziwe nieszczęście. Powstrzymaj twe łzy, Anastazyo — przerwał głosem pełnym czułej troskliwości — nie płacz po jedzeniu, zepsujesz sobie na pewno trawienie.