Przejdź do zawartości

Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakby wykuta z marmuru Luiza Pointdekster siedziała w siodle i zda się ze spokojem oczekiwała na Mauricea.
— Cieszę się ogromnie — rzekł Maurice z prawdziwą ulgą, — że uniknęła pani grożącego jej niebezpieczeństwa.
— Dziękuję panu, ale czy rzeczywiście groziło mi coś złego?
— Naturalnie, koń pani poniósł, mógł wpaść do lasu i narazić panią na wiele nieprzyjemnych rzeczy.
— Byłam o to spokojna. Bo naprzykład mogłabym napotkać Indjan. Więc cóż strasznego? Na pewno dzicy byliby względem mnie gentlemanami i nie wyrządziliby mi żadnej krzywdy. Czy pan sądzi, że uciekałabym na ich widok? Przeciwnie, pragnę już oddawna spotkać prawdziwych Indjan w bezludnej prerji i stanąć z nimi oko w oko.
— Jest pani niezwykle odważną, miss, ale bądźcobądź radziłbym mieć się na ostrożności, gdyż Indjanie nie są tak wspaniałomyślni, jak się to pani wydaje.
— W takim razie zawróciłabym z powrotem, wierząc, że mego mustanga nie dogoni żaden z czerwonoskórych.
— Jakto? więc mogłaby pani powodować tym pstrokatym dzikusem? Więc on nie poniósł panią, jak to sądziłem?
— Nie, nie. Naturalnie z początku poniósł ale potem przekonałam się, że mogę go łatwo