Przejdź do zawartości

Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyjmuję pański podarek z wdzięcznością, sir. — odrzekła młoda kreolka, wysuwając się teraz naprzód. — Ale zdaje mi się, że ten koń jest jeszcze nieujeżdżony. Proszę spojrzeć, jak on drży. Może zrzucić swego jeźdźca, więc cóż ja będę robiła z takim dzikusem!
— Miss Pointdekster ma słuszność, — zauważył komendant. — Każdy z nas widzi doskonale, że koń nie ujeżdżony. Otóż daj mu pan lekcję, mister Gerald. Będziemy mieli wspaniałe widowisko — zwrócił się do reszty gości, — zobaczymy, jak w prerji poskramia się dzikie konie. Chociaż to dzikus straszny, ale Maurice da sobie z nim radę!
Odmówić było niepodobieństwem. Stworzyła się taka sytuacja, że Maurice musiał zaprezentować swoją sztukę poskramiania dzikich koni, która jest powszechnie ceniona w prerji Teksasu. Ześlizgnął się więc zgrabnie ze swego konia i oddawszy go pod opiekę Stampa, poprosił gości, aby się usunęli z podwórza. Damy i panowie weszli na taras na dachu domu, skąd było łatwiej obserwować. Wówczas Maurice zbliżył się szybko do mustanga, owiązał mu tylko dolną szczękę sznurem z włosia i skoczył na jego grzbiet bez siodła.
Klacz z początku, poczuwszy na swym grzbiecie jeźdźca, zadrżała z oburzenia, i nie chcąc uznać nad sobą żadnego pana, stanęła dęba, aby zrzucić śmiałka. Lecz jeździec chwycił ją oburącz za szyję i przylgnął do niej całym sobą. Wtedy koń uderzył tylnemi nogami, Maurice wykonał szybki ruch