Przejdź do zawartości

Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Król (n. s.).

Zgadłem, kłamał, — na Bóg żywy!
Dowód spadł w porę jak grom.

Leonora.

Znękanej, uległéj łzom
Żaden przymus niegodziwy
Ludzkich praw już niezapłoni.
Niech prawda z łez się wyroni
Resztką; choćby memu czołu
Wykwitł stąd rumieniec sromu,
Mniéj mi życie stracić znaczy,
Kiedy mój honor w rozpaczy,
Niż cześć i życie pospołu.
Don Arias był w moim domu.

Arias.

Wstrzymaj się, seńona, proszę,
A ty, najjaśniejszy panie,
Pozwól, niechaj się ogłoszę
Mścicielem nad świętokradcą,
Coby drasnął cześć téj pani.
Była w domu Leonory
W ów dzień pewna dama młoda,
Któréj zyskałem fawory,
I któréj przedślubny wianek
Śmierć wzięła z czoła dziewiczy.
Ja natarczywy kochanek
Jak ten, co następstw nie liczy,
Bo mu rozum się przesłania,
Wszedłem za nią do mieszkania
Leonory, nim zdołała
Przeszkodzić. — Nagle przybywa
Don Gutierre. Zlękła cała,
Gniewna, w bocznym mię ukrywa
Pokoju;... źle cześć swą mieści,
Kto w takich razach pozwala
Powodować się niewieściéj
Trwodze. Wszedłem, a głos męski
Słysząc, nie ważąc już skonu,
Skoczyłem na dół z balkonu.
Lecz jeślim wtedy z orężem
Nie stanął, myśląc, że mężem
Jest pani, dziś błąd poznawszy
Rozprawy pragnę z nim krwawszéj.