Przejdź do zawartości

Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/561

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

już kilka kroków postąpił nazad, lecz zastanowiwszy się że nieznajomy miał dzielniejszego wierzchowca, zaniechał pogoni.
Jechał więc daléj do Penhoelu z opuszczony głowy, dręczony smutném przeczuciem którego nie pojmował....
Pani powróciła do pałacu. Na kurytarzach było pusto. Drzwi pokoju Blanki były na klucz zamknięte.
Otworzywszy je szybko, poskoczyła do łóżka z wyciągniętemi rękami, i uśmiechem na ustach.
Łóżko było próżne...
Pani uśmiechała się ciągle.
— Złośliwa dziewczyna — szepnęła — chciała mnie ukarać żem ją na chwilę samą pozostawiła.
Szukała córki za firankami i pod pawilonem, łóżka.
— Biank! — zawołała nie podnosząc głosu — gdzież jesteś?....
Blanka nie odpowiedziała.
Pani otworzyła drzwi małego gabineciku i szukała w każdym zakątku.
— Blanko! — powtórzyła głosem wzru-