Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jemnica, aby oboje sprzysięgli się na jego zgubę? Pamiętał Armanda, bawiącego się w szkolnym mundurku... kochał go uczuciem braterskiej przyjaźni.. Ileż szlachetności na tem czole! Ile wdzięku w ruchach!... I ten człowiek miałby dopuścić się podłości, bo podłym jest ten, kto zdradza przyjaciela... A ona? Na twarzy tej, o pięknym klasycznym profilu, maluje się wyraz dumy i godności. Nie! to niepodobna! oszalały zazdrością, mylić się musi! Przechadzka po ogrodzie jest niewinną rozrywką! A może — wiedział, że oboje są litościwi — może chodzili razem nieść pomoc jakiej ubogiej rodzinie. Ale cóż znaczy milczenie i kłamstwo Heleny? Dlaczegóż on sam milczy w tej chwili? Nie umiał na to odpowiedzieć, wiedział tylko, że czuł się zarówno niezdolnym do odezwania się jak i do stanowczego działania. Tymczasem Armand i Helena rozmawiali wesoło. Słuchał ich głosów, słuchał banalnej, salonowej rozmowy a tysiące zwątpień, tysiące podejrzeń, jak furye piekielne szarpały to biedne, słabe serce.