Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach! Armandzie — odezwała się raz nieśmiało — ty kochasz moje ciało więcej odemnie.
— Czyż oddając mi swoje ciało, nie oddałaś mi siebie samej — odrzekł Armand.
Jakże pragnęła wtedy zapytać go:
— A ty? Czy i ty także oddałaś mi się bez podziału?...
Ale pytanie to zawisło na jej ustach niedomówione. W jakimże celu badać go miała? Czyż nie wiedziała, że usłyszy wzamian pieszczotliwą odpowiedź, która choć brzmi serdecznie, nie odkrywa jednak głębi serca? Czy uda jej się kiedykolwiek poznać charakter tego człowieka, rozwikłać ciemną zagadkę, która szczęściem lub nieszczęściem dla niej — stanęła na drodze jej życia? Czy to serce okrutne wyzna jej wreszcie tajemnicę? Widocznie pocałunek może być czulszym od tego, który go daje; widocznie miłosne spojrzenia mogą okrywać oschłe serce i bronić do niego przystępu. Ale zkądże pochodził niepokój moralny, łzawiący serce młodej kobiety? Zdawało się, że stosunek kochanków żadnej nie uległ zmianie a jednak w umyśle Heleny stanął już cały szereg okrutnych zagadnień: „Czy on mnie kocha tak, jak dawniej?... Czy mnie kocha... Czy kochał kiedykolwiek?... Czy jest zdolny ukochać“?... Każde drobne na pozór zdarzenie dostarcza-