Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dowiedziała się co panu wyznałem, ani że pan ma te papiery... Po przeczytaniu postąpisz pan w tym względzie tak, jak pan będziesz uważał za stosowne... Narazie powie jej pan, że odpowiedziałem panu tak samo, jak jej i że pan nie więcej nie wie. Dzisiaj już jestem pewien, że mnie taki szał więcej nie napadnie i że będę mógł być jej użyteczny. Pozwoli mi na to świadomość, że nie sam już dźwigam ten ciężar, co mi serce tłoczy. Proszę pana usilnie, niechaj mnie pan o nic więcej nie pyta i pozwoli, że dłoń jego uścisnę... Może po raz ostatni... Tak — zakończył tonem jeszcze większego pognębienia — kto wie, czy pan potem zechce jeszcze mnie widzieć?...
Po tych zagadkowych słowach mężczyzni rozstali mię. Zaledwie d’Andiguier, wsiadł do karety, ogarnęła go taka gorączkowa niecierpliwość, że otworzył kopertę. Zawierała istotnie z jakie sześćdziesiąt kartek, wyrwanych z zeszytów rozmaitej wielkości, ułożonych w paczki i ponumerowanych. Starzec rzucił okiem na jedną z kartek i dostrzegł imię, które wyrwało mu okrzyk z piersi... Jeśli skłamał przed Eweliną, to dlatego, że nie mógł jej powiedzieć czego się dowiedział od pierwszego rzutu oka, zdjęty niewypowiedzianem zdumieniem i zgrozą, nie mógł z nią mówić o tym fakcie tak niespodziewanym, niesłychanym, a dla niego potwornym: że Malclerc, bardzo młodym będąc, znał panią Duvernay; że się w niej kochał; że był przez nią kochany; że był jej kochankiem i że później ożenił się z córką kochanki swojej;