Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla niej? po jakim błysku moich oczów, które posyłają jej same tkliwe spojrzenia? Niema spojrzenia, niema zachowania się, które wzięłoby górę nad oczywistością, jaką Ewelina sformułowała mi w tych dniach, gdy mnie znów pytała, a ja przysięgałem jej, że mi nie nie jest:
— Jest ci to, żeś moim mężem — odparła — żem ja twoją żoną, że cię kocham całem sercem, i że nie jesteś szczęśliwy...
Bezsenność nocy ostatniej była straszniejsza niż innych. Powrócę do myśli, jakie mnie dręczyły, żeby nabrać niezachwianego przekonania, iż postanowienie, jakiem się zakończyła, jest jedyne rozsądne, żeby w niem zaczerpnąć odwagę do dotrzymania go... Ewelina zasnęła, gdy się tylko położyła. Ja zdrzemnąłem się. Wiatr, który powstał już wieczorem, a który teraz pędził jęczące fale morskie, obudził mnie i stanęły mi odrazu w pamięci słowa: „i nie jesteś szczęśliwy!...” Powtarzałem je sobie po cichu i odczułem nagle bardziej niż w chwili, gdy były wypowiedziane, głębokie zniechęcenie i wielką tkliwość, jaką tchnęły. Chwyciły mnie za serce, jak dłonią, Przejmowały mnie tą niemocą wzruszenia, pod której wpływem łzy cisną się do oczu, a zwierzenia na usta. Niestety! Jakie zwierzenia? Przypomniało mi się że raz już w ubiegłym tygodniu powiedziałem sobie, „A gdybym jednak z nią pomówił? Gdybym jej wyznał prawdę, całą prawdę, że znałem kiedyś jej matkę, że ją kochałem, i że to właśnie jest tajemnica,