Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko taką, jak obecna, zdobytą kłamstwem chwilę. Chcąc mieć prawo zamknięcia się na klucz w tym pokoju, musiałem udać zmęczenie, potrzebę wypoczynku. Wiem, że Ewelina jest tam, w pokoju sąsiednim, że dręczy się mojem cierpieniem, wyobrażając sobie, że śpię, nie śmiejąc się poruszyć. Biedactwo! A ja, tłumię wszelkie ruchy, nie wstaję, nie oddycham, w obawie, żeby, usłyszawszy, iż nie śpię, nie zapupukała do drzwi i nie zapytała, czy mi lepiej, tym swoim głosem, który mnie wzrusza do łez i na którego dźwięk bierze mnie nieraz ochota paść jej do nóg i błagać o przebaczenie...
O przebaczenie, ale za co? Czy człowiek jest winowajcą, jeżeli rzucił się całą duszą ku temu, co mu się wydawało szczęściem, oszołomiony mirażem nadziei, ale z taką dobrą wiarą; oszukany, ale tak szczerze, przez tę potężną siłę magiczną żądzy, która, jak obłok pary, unosi się między nami a rzeczywistością? Serce męzkie nie jest w trzydziestym czwartym roku życia tem, czem było w dwudziestym piątym. Dziewczyna dwudziestoletnia i kobieta trzydziestoletnia nie są tą samą istotą. Miłość po za małżeństwem nie jest tem, czem w małżeństwie, Wszystkie te prawdy wydają mi się dziś jasne, zasadnicze. Nie rozumiałem ich. Nie rozumiałem również, że pewne tajemnice zbyt wielkim ciężarem przygniatają serce. Nie można być szczęśliwym mężem córki, gdy się kochało jej matkę. Można kochać tę córkę, ale w marzeniu, idealnie, zdaleka. Podczas zaręczyn naszych tak było i dlatego były one możli-