Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miałem do pana żal za to milczenie i, jeżeli mam być zupełnie szczery, mam go jeszcze.
— I miałbyś pan najzupełniejszą słuszność — odparłem — gdyby tak było w istocie. Ale tak nie jest. Wszystko to zaszło w pańskiej wyobraźni. Mogę panu tylko powiedzieć, że panna Duvernay jest dla mnie prześliczna; że patrzę na nią, rozmawiam z nią z wielką przyjemnością, ale nie miałem nigdy i nie mam zamiaru z nią się żenić...
— A więc dlaczego rozkochałeś ją pan w sobie? — zawołał Montchal, tonem prawdziwego bólu.
— Ja? — krzyknąłem — ja ją rozkochałem?...
— O! wiesz pan dobrze o tom — odpowiedział — i wszyscy w Hyères zauważyli to tak samo jak ja. Nie trzeba zresztą być na to wielkim obserwatorem. Od czasu puna pobytu tutaj zmieniła się zupełnie. Była wesoła i rozmowna; stała się zamyślona i milcząca... Nie była nigdy poufała w obejściu; stała się powściągliwsza jeszcze i niedostępniejsza... Gdy pan masz przyjść gdziekolwiek i spóźniasz się, widocznem jest, że czeka i cierpi... Przychodzisz pan, ona niema spokoju dopóki nie siedzi obok pana... Wypowiadasz jakąś myśl wobec niej, przyswaja ją sobie niezwłocznie... W tych dniach... dlaczegóż nie miałbym powiedzieć tego panu?... przyszła do nas z ciotką. Rozmowa skierowała się na panu, u ja zacząłem pana krytykować. Nie dziw się pan... miałem serce wezbrane takim żalem do pana. Jak ona pana broniła, jak się uniosła, ona, zazwyczaj taka łagodna! Naraz spostrzegła się samu, że się zdradza. Umilkła