Przejdź do zawartości

Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Upadł, lecz w wielkiem dziele sam upadek chwałą«,
Ojciec twarz swoją zakrył w dotkliwem zmartwieniu
I jeśli damy wiarę wieków zapewnieniu,
Dzień przeminął bez słońca; lecz światło dawały
Pożary: tak z nieszczęścia był zysk, chociaż mały.


VIII. Heljady. — Cygnus.

Wtem Klimena na odgłos tak okropnej wieści
Wyrzekłszy, co się w takiej da wyrzec boleści,
Smutna i obłąkana, świat przebywa cały,
Patrząc, gdzie Faetona zwłoki się podziały.
Na cudzoziemskiej ziemi znajduje mogiłę,
Na której imię syna wyczytawszy miłe,
Klęka, łzami je skrapia i rozgrzewa łonem.
I siostry nad nieszczęsnym płaczą Faetonem,
Niosą śmierci czcze dary, rzewne łzy i łkania,
W dzień i w noc go wołają, lecz próżne wołania:
Już nie słyszy klęczących na martwej mogile.
Czwarty raz pełnym blaskiem księżyc jaśniał mile:
One, jak zwykle, płaczą, bo dotkliwa strata
Płacz im w nałóg zamienia. Wtem na grobie brata
Chcąc upaść Faetuza, rozpaczą miotana,
Wraz poczuje, iż pod nią zdrętwiały kolana.
Dąży do niej Lampacja; lecz ją korzeń więzi.
Chcąc włosy rwać najmłodsza, drze liście z gałęzi.
Ta widzi, iż jej stopa w pień jest obrócona,
Ta, że w długie konary przeszły jej ramiona.
Dziwią się; wtem ich ciało zwolna kora kryje,
Od nóg idzie na łono, pierś, ręce i szyję;
Z ust tylko jeszcze wolnych głos matkę przyzywa.