Przejdź do zawartości

Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zów, wyjaśnię, że megafonem nazywano mechaniczny instrument muzyczny, wprowadzany w ruch za pomocą maszyny o sile stu, pięciuset, a nawet więcej, koni. Była to piekielna muzyka, od której mogły się zawalić najpotężniejsze mury, jak padły ongi mury starożytnego Jerychonu.
Megafon, grający sonaty Bethowena, zniszczył doszczętnie wielką armję murzynów, którzy wyruszyli na podbój Europy. Na statkach policyjnych, utrzymujących porządek w powietrznym oceanie, były zaprowadzone najsłabsze megafony, a wprawiano je w ruch w tych jedynie razach, kiedy trzeba było zagłuszyć mówców, będących nie na rękę rządowi, lub też przerwać jakąś niedozwoloną prawem muzykę.
Pewnego razu byłem świadkiem, jak ze stu skrzypków rzucało się w tę i ową stronę nad granatową, deszczową chmurą, nakształt komarów nad stawem, nad nimi zaś jak burza ryczała policyjna maszyna muzyczna.
Tym razem wszystko odbyło się szczęśliwie, a gdy mój aeroplan skręcał naprawo, widziałem jeszcze muzyków, ustawionych półkolem, — z dwoma rzędami słuchaczów na przedzie, — i kapelmistrza w górze, do połowy tkwiącego w obłokach.
Dwie godziny lecieliśmy nad opustoszałemi, liljowemi polami, otaczającemi miasto świata. Z kosza aeroplanu te martwe pola wyglądały, jak błotniste dno morza w chwili odpływu.
Wyniszczona tysiącoletnią kulturą ziemia, bez