Przejdź do zawartości

Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaprawdę, jednej szczerej łzy nie warta
Ta sucha sława, na pomnikach wsparta:
I tam, w niebiosach, u Bożych ołtarzy
Na mojej szali więcej mi zaważy
Prostego serca jedno uderzenie,
Niźli marmury i drogie kamienie...


PIEŚŃ.

O, tak poeto! odtrąć od siebie
Wszystko, co jest ze świata!
A ukojenia poszukaj w niebie,
Gdzie dusza twoja lata!

Tobie nie znaleźć na łez dolinie,
Ni szczęścia, ni spokoju,
Bo serce, tęskniąc k’Bożej krainie;
Trwa w ustawicznym boju!

Ty możesz innych czarem napawać,
Gdy pasmo pieśni przędziesz,
I będziesz wokół miłość rozdawać,
Lecz sam jej jej brać — nie będziesz!

Próżno się sercu szamotać krwawie
I zrywać się daremnie —
Bo to, co ludzie mają na jawie,
Mieć będziesz - tylko we mnie!


POETA.

A więc na zawsze muszę się pozbawić
Ludzkiego szczęścia? Więc się sercu krwawić
Do śmierci? Zawsze smutny i samotny
Mam przejść przez życie, jak ten cień przelotny,
Nigdy na ziemi nic uczuć się w niebie
I nie mieć serca, co bije dla ciebie?
Nigdy już! Pieśni, zrodzona w błękicie,
Cóż mi dasz wzamian za to smutne życie?