Przejdź do zawartości

Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak sarna, która opuściła las, aby szukać paszy na szerokiem polu. Cisza wokoło. Nie słyszy nic, jak tylko przeciągły głos słowika, głuchy, jednostajny terkot młyna i szept fal szumiącego pod olszami potoku. Dziewczyna owija białą chustkę około ręki, zrywa kwiecie, kwiecie dziewięciorakie, które związawszy w różczkę, pochyla się nisko, obmywa wa twarz świeżą rosą i nie zwracając już ócz ni w prawo ni w lewo, wraca spiesznie do gospody.
— To jest napewno Krystyna! Z nazbieranego kwiecia będzie wić świętojański wianek; wszak się już dawno domyśliłam, że go kocha; — rzekła do siebie Babunia, nie spuszczając z ócz wracającej do gospody dziewczyny.
Krystyna dawno była wróciła do domu, a Babunia wciąż jeszcze stała przy ogródku i głęboko zamyślona patrzała w nocny zmrok. Dusza staruszki przeniosła się w minione czasy, a serce jej raźniej biło na wspomnienie minionych błogich chwil.
Widziała przed sobą łąkę, widziała wioskę w górach, na niebie księżyc i gwiazdy, był to ten sam księżyc, te same gwiazdy, wiecznie piękne, wiecznie młode, i ona była wówczas młoda, świeża dziewczyna, gdy ongi w świętojańską noc dziewięciorakie kwiecie na wianek zrywała. I jakby się to dzisiejszej nocy działo, tak żywo uczuła Babunia trwogę, która ją opanowała na myśl, że jej ktoś w drogę wejdzie i czarową siłę zerwie; widziała się w swej skrytej komórce, widziała na łóżku poduszki w kwiaty, pod które kładła uwity wianek. Przypomniała sobie, jak rzewnie się modliła, aby Pan Bóg zesłał sen na nią i mogła oglądać ulubieńca swego. Pokładana w fatalnym wianku nadzieja nie zawiodła jej; ujrzała we śnie mężczyznę wysokiego wzrostu, ktory spoglądał na nią otwarcie i wiernie, ujrzała tego, ktoremu równego dla niej nie było na wiecie!