Przejdź do zawartości

Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie czasy, bo inaczej nie bylibyśmy przenigdy osiągnęli naszego obecnego stanu. Teraz pojmujesz pan, do czego to zmierza. Dawniej stan ten był wypływem ubóstwa. W dziewiętnastym wieku społeczeństwo było tak niesłychanie biedne, dzięki systemowi rabunku, na którym się opierało, że prawdziwa edukacya nie była każdemu dostępna. Cała teorya ich tak zwanego wykształcenia polegała na tem, że trzeba było wlać w dziecko nieco wiadomości, nawet zapomocą tortury i bezwartościowej gadaniny, w przeciwnym bowiem razie, dziecko nie posiadłoby żadnych wiadomości przez całe swoje życie: pośpiech dyktowany przez biedę nie pozwalał na nic innego. Wszystko to należy do przeszłości; nie śpieszymy się już więcej, a wiadomości są dla każdego pod ręką, jeżeli jego własne skłonności zniewalają go do ich szukania. Pod tym względem jak i pod wielu innymi wzbogaciliśmy się; stać nas na to, aby sobie pozwolić na wzrost.
— Dobrze — odrzekłem — ale przypuśćmy, że dziecko, młodzieniec, czy nareszcie dorosły mężczyzna nigdy nie zapragnie żadnych wiadomości, że nigdy nie zacznie się rozwijać w upragnionym przez was kierunku: przypuśćmy dla przykładu, że nie zechce uczyć się arytmetyki lub matematyki, nie możecie go zmusić, skoro już dorośnie i czyż nie lepiej wywrzeć nacisk na rosnącego człowieka, i czyż nie powinnibyście tak czynić?