Przejdź do zawartości

Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Psiarnio wyjąca wściekle, liżąca z rozkoszą
Tropy zbrodni prastarych, co wciąż krwią się roszą!
Bywaj, bywaj! Padł oto pod toporem w matni,
Rzuciwszy krzyk rozpaczny, straszliwy, ostatni,
Król ludów, Wódz ów dzielny, zwycięski, co twoje
Mury zburzył, Ilionie, i wieżyc twych zbroję!
O ludu mój, mój ojcze, braci moich grono,
Radujcie się, już wasze nieszczęścia pomszczono!
Ach! ach! Burzyciel grodów, Pogromca zastępów,
Wzięty na lep uśmiechów, nikczemnych podstępów,
Słodkich słówek i spojrzeń, pieszczot dłoni, która
Zabija go w kąpieli, bezwładnego tura!
Eur. Nieszczęsna! Milcz! Złowroga, straszliwa — twa mowa!
Talth. Przesiewaj, nim je rzekniesz, przez sito swe słowa,
Wróżbiarko! albo pięścią zatul sobie usta.
Kas. Nędzni, więc nie słuchajcie, gdy wróżba ma pusta!
A ty, co złotem ócz swych w moich budzisz blaski,
Weź berło swe i swoje podwójne przepaski,
Boski Łuczniku!

Rzuca berło i zrywa przepaski.

Czuję — śmierć zieje już bliska,
I wnet ciało me zadrgnie pod nożem, co błyska,
I w Hadesie, gdzie blade asfodele kwitną,
Cienie przodków mię przyjmą w drużynę zaszczytną!
Ale będę poniszczona. Bo powróci jeszcze
Ten, co twe, Klitajmnestro, ssał mleko złowieszcze!
Włóczęga, wykarmiony jadem nienawiści,
Potomek ras nieludzkich, co losy ich ziści,
Zabójca matki własnej, sam sobie obrzydły,
Gniewu bogów strasznemi wiecznie smagali skrzydły!
Teraz niechaj mię zwiążą, niech cios jeden skończy!