Przejdź do zawartości

Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Istota nędzna, smutna, parya dnia jasności,
W samotności jękliwie tka swą pieśń miłości...

Miłość! Miłość! Mknie głos jej w powietrznej przestrzeni.
Śpiewać — to stać Się dwojgiem! Śpiew leje się, mieni:
Skarga słodka, żałosna, żalów niezmierzoność,
Hymn porywów — niejasnych, szczerego zapału,
Krzyk duszy pełnej bólu, co kona śród kału
I konając wzlatuje w niebios nieskończoność!




EDMOND HARAUCOURT. LE CRAPAUD.