Przejdź do zawartości

Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pozostaje mi tylko przedstawić państwu niektórych przyjaciół moich, niektóre osoby, z któremi spotykam się tu codziennie. Jedne z nich są śmieszne, inne wstrętne. Wiem, że powiecie o mnie: „oto jegomość, który ma dziwne znajomości“, lecz mam jeszcze i innych znajomych, o których nigdy nie mówię, gdyż bardzo ich kocham. Dla tego proszę was, drodzy czytelnicy, i was, cnotliwe czytelniczki, nie stosujcie do mnie znanego przysłowia: „powiedz, z kim przestajesz“... Gdyż ja wcale nie przyjaźnię się z temi osobami, o których chcę opowiedzieć wam mało pouczające historyjki... Spotykam się tylko z niemi, i dla waszej rozrywki, jak i dla swojej własnej, Zapisuję każde spotkanie.
Dziś rano, naprzykład, wychodząc z bufetu zobaczyłem mego przyjaciela, Roberta Hagmana, w kostjumie porannym bez najmniejszego zarzutu. Udałem zaraz, że interesuję się bardzo manewrami stróża, który pod pretekstem polewania alei platanowej, czerpał rądelkiem wodę ze strumienia i rozlewał ją po ziemi... Ażeby dać przyjacielowi memu czas do odejścia, zacząłem nawet rozmawiać ze stróżem o dziwnym aparacie jego, lecz Robert Hagman zauważył mnie.
Szybko podszedł i wyciągnął do mnie obiedwie ręce w białych skórkowych rękawiczkach.
— Jakto, to ty?.. Co tu robisz?..
Nie lubię rozmawiać o swoich niedomaganiach. Dlatego też i odrzekłem:
— Spaceruję... A ty?..
— O, ja przyjechałem się leczyć... Doktór przysłał mnie tu... Coś się tam zepsuło...
Rozmowa przybrała charakter banalny, przyczem