Przejdź do zawartości

Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami, w was samych i w snach waszych... Jakie nieszczęsne istoty urodzą się tej nocy z tych znudzonych i wałęsających się po świecie ludzi?...
Korytarze pełne są jeszcze dziwnych zapachów po których poznać można narodowość pochodzących tu kobiet. Windy podnoszą się i opuszczają, drzwi trzaskają i zamykają, podłogi trzeszczą, dzwonki elektryczne co chwila dzwonią. Nareszcie wszystko cichnie. I ściany olbrzymich koszar zaczynają mówić.
Moi sąsiedzi z prawej strony przyjechali dopiero wczoraj i jeszcze nie widziałem ich. Lecz ze śpiewnego ich akcentu odrazu można odgadnąć, że to mieszkańcy Genewy. Przyjechać z Genewy w Pireneje!... Nie ulega wątpliwości, że obydwoje — mąż i żona — są niepiękni, i że panuje między nimi wrogi stosunek. Głosy ich są już niemłode, lecz i nie bardzo stare. To bezdźwięczne głosy czterdziestopięcioletnich ludzi. Również są antypatyczne jak i wszystkie inne głosy. O, wiele w nich nienawiści!
Z początku nie słyszę, co oni mówią, gdyż zapadłą ciszę coraz przerywają jakieś niejasne dźwięki, zagłuszające głosy ścian. Do mnie dobiega tylko jakiś szelest, odgłos kroków, otwieranych i zamykanych kufrów, brzęk naczyń. Lecz oto słychać oddzielne słowa. To mówi żona. Jakby opowiadała jakąś historję i jakby była z czegoś niezadowoloną. Mówi... mówi... mówi...
Słucham uważnie.
I staje się dla mnie jasnem, że dama ta gniewa się na pokojówkę swoją. Sądząc z tego, co mogę pochwycić z jej opowiadania, tempo którego wciąż się