Przejdź do zawartości

Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

we mnie swe dziwne, mętne, rozkazujące spojrzenie, rzekł co następuje:
— Pięćdziesiąt tysięcy franków... pan, ma się rozumieć, znajduje, że to bardzo drogo... Lecz objaśnię panu wszystko w dwóch słowach... W willi tej ukazują się duchy...
— Duchy? — mruknąłem...
— Tak, co noc ukazuje się widmo... O, to nie widmo otulonego całunem trupa, zjawiającego się w korytarzach o dwunastej godzinie w nocy... Nie... To cudne widmo kobiety, ryże włosy której, błękitne oczy i delikatna, przeświecająca przez wonny batyst skóra, zdolne są uwieść świętego... To widmo odznacza się tem, że zna wszystkie tajniki miłości, samo je wymyśla i przytem jest bardzo skromna, skromna... Przychodzi, kiedy je zawezwać... odchodzi niepostrzeżenie... Nikt tego nie widzi... i nie wie... Wynajmuję willę z widmem... i nigdy nie wynajmuję bez niego...
Popatrzałem na notarjusza... Cyniczny uśmiech igrał na ustach jego i odbijał się w otoczonych kręgami oczach...
Krzyknąłem:
— To widmo... Ja Je znam... widziałem je... To...
Barbaux szybko przerwał mi:
— Widmo, oto wszystko... Pan go nie zna, pan nic nie wie... To takie widmo, jak i każde inne... Chodźmy. Pan pomyśli przez drogę.
Wzruszywszy ramionami, z lekceważeniem dodał:
— Ach, jak głupi są ci, którzy targują się z powodu miłości widma... takiego widma!... O, la, la...