Przejdź do zawartości

Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Zjawiła się u nas cholera.
„Porwała już wiele ofiar.
„Bądźcie spokojni. Wasz mer nie opuści was. Bezustannie będzie on siedzieć w ratuszu, gotowy do wszelkich wypadków, z mocnem postanowieniem ocalenia was przed tym biczem. Liczcie na mnie.
„Niech żyje Le Hernac!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Lecz ulice były już puste, i mieszkańcy drżeli ze strachu w swych zamkniętych lepiankach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Oto p. Artur Lebon, bywalec klubów paryskich.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Razu pewnego w nocy, spałem głębokim snem, gdy naraz rozbudził mnie silny stuk; w sąsiednim pokoju coś upadło. Jednocześnie zegar wybił czwartą i kotka moja żałośnie zamiauczała. Zerwałem się z łóżka szybko, bez żadnych ostrożności, z męstwem, objaśnić się dającem wyjątkowo mojemi przekonaniami konserwatywnemi, otworzyłem drzwi i weszłem do pokoju. Był oświetlony i jakiś elegancki jegomość we fraku, z orderem w butonierce, ładował kosztowności do ładnego, żółtego, skórzanego sakwojażu. Nie należał on do mnie, lecz kosztowności były moje, dlatego też zdecydowałem się zaprotestować przeciwko tak dziwnej, niezbyt dla mnie korzystnej operacji. Choć widziałem tego jegomościa poraz pierwszy, jednakże twarz jego wydała mi się znajomą; takie przy-