Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla nich było to umówionym sygnałem do rozpoczęcia orgji. Dobyli noży i szpad, zaczęli z furją walczyć. Nawet zakonnice wmieszały się do zaciekłego boju.
Religja światła z nich opadła, jak koszule, które ściągnęły.
Wyciemniły ze siebie religję czaru, wpiekłowzięć, czeluści Inferna, zwiedzanych przy gromnicach żądzy — niby kapłanki Sziwy zaśpiewały pieśń złowieszczą.
Rozpoczął się wir tańców, zgaszono światła — już nie było można dojrzeć niczego. Tylko chrapliwe oddechy, śpiewy dzikie i opętane melodje grane na chórze.
Tymczasem Gambi, obrzucając mię wściekłym przekleństwem, powstawszy, rzekł:
— Dla czegóż to przeszkodziłeś mi użyć ostatnich chwil życia? mości moralisto, zaszłem do Obserwatorjum, gdzie sprawdziłem na sejsmografie trzęsienie ziemi!
Nuże, precz stąd, korzystać pragniemy z rozpętanej żądzy klasztoru. Niechby świat cały zmienił się w wielki lupanar! —
I porwał się ku Begleniczy, która straszliwym wzrokiem smagnęła łotra i niedosiężna, jak Afrodyta Nieba, modliła się u ołtarza. Tam poczęła odprawiać mszę — w imię głębin Jaźni, Istna papieżyca!
W mroku kościoła ujrzałem dalekie światełko. Ktoś wszedł. To Imogiena. Pobiegłem ku niej — ale usłyszałem krzyk gromady która żądała krwi na ołtarzu. I szalejąc, niby dawni korybanci, biegli za nią.
Dobiegłem do Imogieny — ona ukazała mi wyjście — poczym spokojnie zamknęła kościół kluczem.
— Zmiłuj się, ocal życie matki — rzekłem.
Uśmiechnęła się tak, że uczułem się przy niej z całym swym rozumem maleńkim, jak iskra przy posągu Bogini.