Przejdź do zawartości

Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który się rozłożył w gospodzie, liczył może pięćdziesięciu jeźdzców i szedł z Paryża do Orleanu.
Jedni sypali obrok koniom, inni rozpalali ogień, obracali rożny i przyrządzali wieczerzę. Nieszczęśliwy oberżysta ze łzami w oczach przyglądał się dziełu zniszczenia; kurnik, spiżarnia i piwnica zostały zrabowane do szczętu, najlepsze wino płynęło strumieniem, najtłuściejsze kury padły pod nożem. Wiedział dobrze, że pomimo surowych rozporządzeń króla, zalecających karność wojskową, nie dostanie ani szeląga od łupiezców. W owych nieszczęsnych czasach, bez względu na to, czy panował pokój lub wojna, żołnierze żyli zawsze kosztem obywateli.
Przy dębowym stole, zatłuszczonym i zczerniałym od dymu, siedział dowódzca rajtarów, wysoki, pięćdziesięcioletni mężczyzna, z orlim nosem, rumianą cerą i szpakowatemi włosami, które nie zakrywały szerokiej blizny, idącej od lewego ucha do wąsów. Zdjął pancerz i hełm, zostawiając tylko łosiowy kaftan i takież spodnie. Obok na ławce, leżały pistolety i szpada, za pasem miał szeroki puginał, z którym człowiek roztropny nigdy się nie rozstawał.
Z lewej strony siedział młody oficer w haftowanym kaftanie, ubrany wiele staranniej niż jego zwierzchnik. Towarzyszyły im dwie kobiety, w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat, odziane w kosztowne szaty, zmięte i zbrukane. Starsza miała zwierzchnią suknię adamaszkową w złote kwiaty, młodsza fijołkową aksamitną i męski, pil-