Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/715

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

legendę, że materjalna forma bytu kapitału zmiennego, to znaczy ta suma środków utrzymania, którą on wyobraża dla robotników, czyli tak zwany fundusz pracy, stanowi odrębną część bogactwa społecznego, ujętą przez samą naturę w nieprzekraczalne szranki.
Ażeby uruchomić tę część bogactwa społecznego, która ma funkcjonować, jako kapitał stały, czyli, ujmując sprawę ze strony materjalnej, jako środki produkcji, niezbędna jest określona masa pracy żywej. Masę tę określają względy techniczne. Ale względy te nie określają ani liczby robotników, mających uruchomić tę masę pracy, gdyż to zmienia się wraz ze stopniem wyzysku indywidualnej siły roboczej, ani też ceny tej siły roboczej, lecz określają conajwyżej minimalną i przytem bardzo elastyczną granicę tej ceny. Podłożem omawianego dogmatu są następujące fakty: z jednej strony robotnik nie ma głosu przy podziale bogactwa społecznego na środki użycia nierobotników i na środki produkcji. Z drugiej strony tylko w pomyślnych, wyjątkowych wypadkach może on rozszerzyć t. zw. „fundusz pracy“ kosztem „dochodu“ bogacza. „Wola bogacza, mówi Sismondi, „decyduje o losie biedaka... gdyż bogacz sam dokonywa podziału wytworu rocznego. Wszystko to, co bogacz zowie dochodem, zostawia on sobie dla własnego spożycia. To zaś, co zowie kapitałem, oddaje biedakowi w tym celu, aby ten z jego pomocą wytworzył dlań dochód (raczej, aby ten zapomocą owych środków wytworzył dlań dochód dodatkowy)[1].

Do jak niedorzecznej tautologji prowadzi przemianowanie kapitalistycznych szranek funduszu i pracy na jego przyrodzone warunki społeczne, pokazuje nam między innemi profesor Fawcett.

  1. Sismondi: „Nouveaux principes de l‘économie politique“, tom I, str. 107, 108. J. Stuart Mill powiada w swych „Principles of Political Economy“, tom II, rozdz. i, § 3: „Wytwór pracy bywa dziś dzielony niemal w odwrotnym stosunku do pracy: największa część przypada tym, którzy nigdy me pracują; następna zkolei — tym, których praca jest prawie wyłącznie nominalna — i dalej w tym stosunku wynagrodzenie kurczy się w miarę, jak praca staje się trudniejsza i przykrzejsza, aż nareszcie najbardziej nużąca i wyczerpująca praca fizyczna nie może liczyć nawet na zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb życiowych“. Dla uniknięcia nieporozumień muszę dodać, że choć należy potępiać pisarzy takich, jak J. St. Mill z powodu sprzeczności pomiędzy ich dogmatami starej szkoły ekonomicznej, a ich nowożytnemi dążnościami, to jednak byłoby zgoła niesłuszne mieszać ich z gawiedzią wulgarno-ekonomicznych apologetów.