Przejdź do zawartości

Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ VII.

Zmrok zapadał powoli; Kamilla, oparłszy głową o ramę okna, siedziała milcząca i zasłuchana w niewyraźne dźwięki usypiającej natury: ptaszki kończyły swe piosnki, drzewa układały do snu liście swe i gałęzie. Nadstawiła ucha, jakby w śród tego spokoju spodziewała się usłyszeć coś niezwyczajnego.
Henryk skończył przed chwilą opowiadanie o swej nocnej na przemytników wyprawie; cóż mogły obchodzić młodą kobietę skonfiskowane woły i dalsze losy przemytników?
A przecież w historyi porucznika musiało być coś bardzo zajmującego Kamillą, widocznie bowiem, przejęta współczuciem dla poszkodowanych, wyraziła swe ubolewanie nad surowością prawa; i dalej, nie zważając na rozmowę Henryka z Alinką, patrzała uważnie przez okno.
Werthart, zaraz po powrocie z ogrodu, dosiadł konia i popędził na drugi folwark do robotników, którzy właśnie rozpoczynali roboty w polu.
Zawsze w przykrych i smutnych chwilach uciekał sam przed sobą, szukając zapomnienia w pracy; i teraz, po rozmowie z Kamilą, nie był w stanie znieść bezczynności. Dopiero przed herbatą powrócił z po-