Przejdź do zawartości

Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jemnice psychologji i filozofji. Nasza wspólna praca musi sprawić cuda! Będziemy tajemniczem ogniwem, które połączy zatraconą już sztukę świata starożytnego, ze sztuką silną, młodzieńczą, choć brutalną — nowego świata, nowych czasów.
Robert milczał, pogrążony w odmęcie myśli. Bramin mówił dalej, nieco zadumany:
— Kołatałem do wielu ludzi gienjalnych — wszędzie pozbywano się mnie jak szarlatana lub szaleńca. Szczęściem, moja sztuka pozwoliła mi wynaleźć pana w tłumie ludzi, jak się wynajduje djament w piaskach Golkondy... Jeśli miłujesz Prawdę i Sztukę dla nich samych, pójdź za mną!
— Ależ... — zauważył Robert, olśniony i przejęty urokiem i dziwną mocą słów tego człowieka.
— Wiem naprzód Twą myśl! Ale uspokój się — znam tę nędzną walkę, na którą jest wystawionym tu u was, na Zachodzie, człowiek ubogi. Otoczę cię zbytkiem, godnym indyjskiego radży; uczynię cię tak bogatym, że będziesz gardził bogactwem!
Tu Ardavena pociągnął za sobą Roberta do przyległego pokoju. Wśród ścian zszarzałych od wilgoci, leżała tam tylko wiązka słomy i stał dzbanek wody.
— Oto mój pokój — rzekł starzec — a przecież jestem miljarderem, jak się u was mówi. Wszystko jest możliwem dla tego, kto potrafi wyrzec się wszystkiego!
— Więc dobrze; — rzekł nagle Robert — rzecz skończona! Oddaję moją słabą wiedzę na usługi pańskiej mądrości.
— Namyśl się jeszcze: gdy przyrzekniesz raz zgodę, będziesz musiał być mi posłusznym.
— Już postanowiłem: możemy się zobaczyć jutro!