Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I obróciła się ku niemu, za łaskom mówięcy...
— No dobrze — méśli dyaboł. — Niegze sie ta gniéwa. To nie na długo tyj słuzby.
Nie wysło dwa paciérza, baba: Maciuś!
— Tuk dopiéro béł Maciejisko, tujek Maciuś — méśli dyasek. — Co tys ta zaś?
— Maciuś — gwarzi baba — pojdze... Dam ci jutro moskolicek z masłem...
I rencami po nim jedzie, nie przebiéro nic...
Widzi dyaboł, ze spać niedo, méśli se: uląze babo, dogodzem ci roz, cobyś dała pokój.
Wzion i zrobiéł, co trza, lóg, kce spać.
Kwilecke ta uspał, zaś znowa słisy: Maciuś!
— Je krotni miliońscy! Je co?