Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wtory jiny, Jacenty, cy Bartłomiéń. Jamen! Jamen! Jamen!
Poczem wstał, odgarnął z czoła włosy i szepcąc: Nie Świenci gorki lepiom, ba zduny — poszedł do izby po cieślicę, po świder, po młotek, piłę, po cały sprzęt, jaki miał, bo sam niewiedział, co mu do tej roboty może być potrzebne.
I jakieś wiedzenie weń weszło, snadź Pan Jezus i Świenty Jantoni wysłuchali jego modlitwy, bo począł krzesać.
Na obiad tylko tyle, co skoczył grule odcedzić i dzieciom dał, sam ledwie co do ust włożywszy, a zresztą krzesał, odrzynał piłą, mierzył i karbował, do zachodu słonka.
Zmordowany, dorobiony, zziajany rzucił się na pościel, czyli to, co się pościelą nazywało.
— Dawitna bo dawitna ta robota, ale donośny koń kazdom, i nocienzej-