Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łość, śmierć, wszystko, co jest we mnie konieczne i bezwarunkowe. Oto mnie masz, teraz dopiero jestem na swoim miejscu. Jedyna pewna rzecz, to być czyimś. Siebie, siebie całego znalazłem w tym, że do kogoś należę. Chwałaż Bogu, chwałaż Bogu, jestem wreszcie u celu!
— Nie, puść mnie, ja czekać nie mogę, ja wracam. A ona uśmiecha się tylko, tak, teraz jestem twoja! Już nie będę się bał, nie zawiodę jej, już idę, już idę. Ja wiem, że już zrywa tasiemki i sprzączki swej sukni. Prędzej, prędzej, wiesz przecie, że muszę wrócić! Ty nazywasz to wichurą? Idźże, ja wiem, co to jest cyklon, widywałem kolumny trąby powietrznej. Ten wietrzyk nie jest dla mnie tak mocny, by mógł mnie nieść dość szybko. Czyż nie widzisz, że śpieszy w moje objęcia, pochyla się i leci, baczność, zderzymy się swymi czołami i zębami, uważaj, spadasz na mnie, spadnę na ciebie! Jakaś ty niecierpliwa, jak mocno porywasz mnie w objęcia!
— Nagle zaczął majaczyć w gorączce. — Czemu ten pilot leci w pustkę! Powiedz mu, siostro, żeby zawrócił, że jej tam nie ma! Albo nie, idź do niej i powiedz jej, zapewnij ją, że wracam! Wiesz przecie, że czeka na mnie! Na Boga cię proszę, powiedz jej, że jestem w drodze i że pośpieszę do niej, jak tylko pilot znajdzie miejsce do lądowania. Nie mogłem napisać listu, bo nie wiem, gdzie się znajduje...
— Patrzył na mnie zrozpaczonymi oczami, pełnymi zgrozy. — Co ty, siostro, czemu, czemu jej tego nie powiesz?! Ja muszę latać dookoła, dookoła, ciągle dookoła, a ty tylko mrugasz na mnie i nie chcesz jej tego powiedzieć, ponieważ... — Nagle zaczął się mienić, miał na głowie kukłę z bandażów i strasznie dygotał, a ja spostrzegłam, że chichocze. — Ja wiem, ty jesteś zła i zawistna, taka wstrętna mniszka. Złościsz się na nią, że kochała. Nie powinnaś jej zazdrościć. Żebyś wiedziała, ja wtedy i pod tym względem trochę skłamałem. Może właśnie dlatego postąpiłem tak tchórzliwie. Rozumiesz? Żebyś wiedziała, siostro, innym razem...